Dzisiaj mijają cztery lata od telefonu męża (wpis na blox.pl pojawił się6 lutego), że syn kolegi
jadąc do pracy był świadkiem jak samochód potrącił kota, drugie auto go
ominęło, a on zatrzymał się, podniósł kota z jezdni, włożył do auta i
pojechał do lecznicy. Uratował mu życie. Kot ma złamaną żuchwę i
uszkodzone lewe oko. Jest już po operacji, żuchwa podrutowana, powieka
trochę pozszywana, ale gałka oczna wypchnięta, wygląda fatalnie. Jako że
nie miał możliwości zabrać kota do domu, a w lecznicy nie ma szpitalika
- Czarny (bo czarny) Zawada (bo wypadek był w Zawadach między Powsinem a
Wilanowem) dostał u nas przechodni apartament czyli pomieszczenie
techniczne.
Biedny. Pysio półotwarte, na pewno boli. Jest wielki /to
młody kot, weci określili jego wiek na 1 rok/, łeb ma duży, kark potężny
i jest mocno puchaty. Ale dzisiaj w kilka godzin po wypadku wygląda
kiepsko, ale i tak obrażenia są w miarę niegroźne.
Od razu miał zadatki na 100 % miziaka
Pomimo bólu i bardzo złego samopoczucia widać jaki z niego cierpliwe stworzenie. Który kot leżałby sam, nie przytrzymywany pod kroplówką???
Oczywiście trzeba było zaszczepić (dwukrotnie) całe stado p/grzybicy, a Zawada dostawał również leki dopyszcznie, ale tym razem obyło się bez kolejnych ofiar. Nie to co przy grzybicy prasko-łomiankowskiej i czasów Alusia gdzie zmiany mieliśmy prawie wszyscy.
No, ale powoli szło ku lepszemu. Znalazłam taki wpis na miau pisany przez samego Zawadę, bo i ja się pochorowałam. Nie mogę go nie umieścić :D
Kochane moje Cioteczki Muszę wyręczyć Dużą, bo choć skończyła już z antybiotykiem po zapaleniu gardła to wiem, że nie czuje się jeszcze hallo No i poza tym cuś nam robią dzisiaj z neostradą i Duża mówi, że żółw chodzi szybciej Nie bardzo wiem co to znaczy, ale pewnie to prawda
Rzeczywiście wczoraj byliśmy z u dra Garncarza. Jak zawsze Duża jest pod ogromnym jego wrażeniem No miły jest, ale bez przesady - ja też jestem miły, miziasty i przytulasty
Pan doktór nie nakrzyczał na nas, że przerwaliśmy oczną kurację, rozumiał, że ważniejsze było ratowanie mojego życia i zdrowia. Zbadał mi oczy i to co miało porażony nerw podobno ruszyło (ja to wiem, źrenica nie wypełnia całej gałki ocznej, widać trochę tęczówki i chyba mogę tym oczkiem trochę patrzeć). Ależ się Duża ucieszyła A p. dr nie kazał nawet nic z oczami robić, powiedział, że powoli powinno to porażenie się cofać, a jeśli nie to i tak jest dobrze. Mam ogólnie dojść do formy Na policzku mam paskudne rany, boję się, że Duża założy mi kołnierz, bo to mnie swędzi i wtedy myję i rozdrapuję to łapą i jest wkoło Macieju... Co to jest wkoło Macieju
Zdjęć nowych nie ma No bo ciekawe by było jak leżymy obaj z Guciem na naszej Dużej, ale wtedy nie ma kto zrobić zdjęcia. A Duża się cieszy, że doczekała takiego szczęścia No myślę
Zawada, Wasz Czarny Zawada
Słodkie, prawda? Miał go wziąć Piotr, chłopak, który podniósł go z jezdni, ale stało się inaczej. No, bo jak rozstać z takim kotem? Zawada jest ideałem kota. On nawet nie bardzo syczeć potrafi Zdarzało mu się to jedynie wtedy gdy Józia (mała koteczka córki, będąca jakiś czas u nas) ujeżdżała go za intensywnie.
Jedyny kot w stadzie, który nigdy nikogo nie zaczepi, zgadza się na wszystko.
Nawet nie chcę myśleć, że nasze drogi mogłyby się nie spotkać
Zawada przy oczku wodnym
Zawada nakamienny (nomen omen - mieszkamy na Kamiennej )
A dzisiaj on wie, że dla nas dzisiejszy dzień jest ważny. Pcha się na kolana bez pardonu. Teraz też piszę jedną ręką.
Dziękuję Zawado za twoją miłość. Naszą masz.
Od razu miał zadatki na 100 % miziaka
Leczenie trwało długo. Żuchwa była źle złożona, była ponownie łamana i składana na nowo. W trakcie kolejnej operacji (i kastracji przy okazji narkozy) dostał zapaści, na szczęście został intubowany i przeżył. Nie jadł. Trwała walka o każdy kęs. Stan był cały czas zagrażający życiu. Jak do dziecka wstawałam i sprawdzałam czy oddycha. Nawadnialiśmy kroplówkami w domu, żeby nie wozić go dzień w dzień do weta.
Pomimo bólu i bardzo złego samopoczucia widać jaki z niego cierpliwe stworzenie. Który kot leżałby sam, nie przytrzymywany pod kroplówką???
A żeby wszystkiego było mało na koniec spadła i tak licha odporność. Zawada wyrudział, na pysiu pootwierały się trudno gojące rany
i przyplątała się grzybica
Oczywiście trzeba było zaszczepić (dwukrotnie) całe stado p/grzybicy, a Zawada dostawał również leki dopyszcznie, ale tym razem obyło się bez kolejnych ofiar. Nie to co przy grzybicy prasko-łomiankowskiej i czasów Alusia gdzie zmiany mieliśmy prawie wszyscy.
No, ale powoli szło ku lepszemu. Znalazłam taki wpis na miau pisany przez samego Zawadę, bo i ja się pochorowałam. Nie mogę go nie umieścić :D
Kochane moje Cioteczki Muszę wyręczyć Dużą, bo choć skończyła już z antybiotykiem po zapaleniu gardła to wiem, że nie czuje się jeszcze hallo No i poza tym cuś nam robią dzisiaj z neostradą i Duża mówi, że żółw chodzi szybciej Nie bardzo wiem co to znaczy, ale pewnie to prawda
Rzeczywiście wczoraj byliśmy z u dra Garncarza. Jak zawsze Duża jest pod ogromnym jego wrażeniem No miły jest, ale bez przesady - ja też jestem miły, miziasty i przytulasty
Pan doktór nie nakrzyczał na nas, że przerwaliśmy oczną kurację, rozumiał, że ważniejsze było ratowanie mojego życia i zdrowia. Zbadał mi oczy i to co miało porażony nerw podobno ruszyło (ja to wiem, źrenica nie wypełnia całej gałki ocznej, widać trochę tęczówki i chyba mogę tym oczkiem trochę patrzeć). Ależ się Duża ucieszyła A p. dr nie kazał nawet nic z oczami robić, powiedział, że powoli powinno to porażenie się cofać, a jeśli nie to i tak jest dobrze. Mam ogólnie dojść do formy Na policzku mam paskudne rany, boję się, że Duża założy mi kołnierz, bo to mnie swędzi i wtedy myję i rozdrapuję to łapą i jest wkoło Macieju... Co to jest wkoło Macieju
Zdjęć nowych nie ma No bo ciekawe by było jak leżymy obaj z Guciem na naszej Dużej, ale wtedy nie ma kto zrobić zdjęcia. A Duża się cieszy, że doczekała takiego szczęścia No myślę
Zawada, Wasz Czarny Zawada
Słodkie, prawda? Miał go wziąć Piotr, chłopak, który podniósł go z jezdni, ale stało się inaczej. No, bo jak rozstać z takim kotem? Zawada jest ideałem kota. On nawet nie bardzo syczeć potrafi Zdarzało mu się to jedynie wtedy gdy Józia (mała koteczka córki, będąca jakiś czas u nas) ujeżdżała go za intensywnie.
Jedyny kot w stadzie, który nigdy nikogo nie zaczepi, zgadza się na wszystko.
Nawet nie chcę myśleć, że nasze drogi mogłyby się nie spotkać
Zawada przy oczku wodnym
Zawada nakamienny (nomen omen - mieszkamy na Kamiennej )
A dzisiaj on wie, że dla nas dzisiejszy dzień jest ważny. Pcha się na kolana bez pardonu. Teraz też piszę jedną ręką.
Dziękuję Zawado za twoją miłość. Naszą masz.
Komentarze
-
andy3458 2013/02/06 21:09:35
Teraz to jest kawał kota z Zawady. Nie ma nawet porównania z tą kupką nieszczęścia, którą był kiedy do Ciebie trafił. Ma teraz życie jak w raju.
-
jolantas1955 2013/02/07 13:42:37
Cuudny! A Ty jesteś nieprawdopodobna, wspaniała, zajebista...jak powiedziałby mój syn:)
-
barba50 2013/02/07 14:56:41
Zawada jest cudny, choć jak go ktoś widzi pierwszy raz to widzi bardzo grubiutkiego i przez to niezgrabnego kotka. No cóż - to prawda. Ale po pierwsze u mnie nie ma chudych kotów (jedynie o Pepku można powiedzieć, że to kot wyścigowy), poza tym pisałam, że w czasie choroby i rekonwalescencji walczyliśmy o każdy kęs i nie zauważyliśmy momentu kiedy należało przestać walczyć ;) Kastracja pewnie też na to wpłynęła, no ale jest zdrowy i szczęśliwy. Pilnujemy więc kontrolnych badań i kochamy go takim jaki jest...
-
karple 2013/02/08 10:42:52
Basiu- to cunie że Zawady jest troszeczkę więcej, bo to przecież więcej futra do kochania!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz