środa, 26 czerwca 2013

Kierunek - dom!

Co nie znaczy, że już jest domowy. Ale coraz bardziej próbuje. Kto? Plastuś.





Inwazja rudych?






Helou Plastek!




Gdzieś ty wlazł?



No nic, ja posiedzę pod stolikiem


niedziela, 23 czerwca 2013

Dla Ciotki Jottki, ale i innych ciotków i wujków


Plastusiowe wieści. W odpowiedzi na wpis cioci Joci, która napisała w wątku Jak oswoić dzikuna że: chciałam tylko zaznaczyć, że następnym etapem oswojenia jest sprawienie poduszeczki vel kocyka do plażowania, bo na tych kostkach to twardo... znaczy kot oswojony wymaga odpowiedniego traktowania i niech ci sie nie zdaje, że się miską wykręcisz

melduję, że  Plastek vel Plastelina vel Łaciatek dostał do wyłącznego korzystania mięciutki poddupnik


a o michę niech się ciotka nie martwi - Plastuś, mądry kotek sam znalazł drogę do kocich misek, więc głód mu nie grozi...


sobota, 22 czerwca 2013

Jedno chce na zewnątrz, drugie zwiedza dom od wewnątrz

Jedno wiadomo - Gałeczka.

A drugie to .....  Plastuś. Postanowił również zobaczyć gdzie podziewają się inne koty kiedy ich nie ma w ogrodzie lub na podwórku.

Wejdę!



Pozwiedzam









Na dziś wystarczy. I tak bardzo odważny byłem, prawda?


Pójdę zobaczyć co słychać na dworze :)

wtorek, 18 czerwca 2013

Zakociło się podwórko

Pora roku sprzyja wylegiwaniu się w różnych kątach ogrodu, bądź po prostu na podwórku. Jasne, że nie udało się uwiecznić wszystkich kryjówek - dzisiaj kilka

Rudalon z Guciem leżakują na przyczepce




Pepek został "przyłapany" na konsumpcji posiłku (już nawet je na zewnątrz)

Rudaski wciąż obecne. Ale nie do końca jest taka komitywa jak mogłoby wskazywać to zdjęcie


 Plastek jest przystojny, prawda?



Policzmy koty


sześć!


o tutaj też sześć - tyle, że ubył Rudalon, w drzwiach pojawiła się Gałeczka

A wieczorem Plastek podzielił się kolacją ze ślimakami




Ślimory też chcą jeść ;)

środa, 12 czerwca 2013

Wbrew temu co mogłoby się wydawać - ŻYJEMY

Koty mają się zupełnie nieźle, w przeciwieństwie do Pańci, ale to blog o nich, nie o mnie. W każdym razie też żyję na co wskazuje nowy wpis. Chyba, że posta zamieszcza mój duch, ew. któryś z kotów nauczył się pisać. 
Zrobiło się nareszcie zielono, choć pogoda do tej pory  bardzo kapryśna i zdecydowanie mokra. Kotom to nie przeszkadza, większość czasu spędzają na dworze. Pepek właściwie wyprowadził się z domu, wynalazł sobie drogę do zamkniętego garażu i tam śpi w nieużywanym już Ryśkowym wózku. A więc dzisiaj trochę zieleni, kotów, na koniec Plastek, który powziął decyzję.

Ksika preferuje opalanie od wewnątrz, bezpieczniej na parapecie


Lolka woli plener i zieloną trawkę



Pepka zdjęć nie ma. Bo Pepek wyprowadził się z domu, rzadko jest widywany, co nie znaczy, że sobie poszedł. Nie. Wspólnymi (kocimi) siłami udało im się zrobić szparę w podbitce dachu w garażu, przez co poniektóre (Pepek, Rudalon, Hesia, Lolka) mają nieograniczony dostęp do całego garażu co jak pisałam wyżej  regularnie wykorzystuje Pep. 

Gucio jak to Gucio jest w centrum wszystkiego co się w rodzinie dzieje, ułoży się tak, żeby mieć na wszystko oko



Heśka penetruje chaszcze, poluje, zwiedza, przybiega wrzucić coś na ruszt i leci - ot młodość...



   
Zawadul kochany jak nie przemierza ogrodu




 to musi być blisko mnie i wtedy mam trudności z korzystaniem z komputera

 .

Gałeczka nie straciła ciągu ogrodowego, ale chyba już wie, że nie jestem zadowolona z jej eskapad i jak ją wołam szybciorem biegnie do domu. Często podsypia na kanapie



No i doszliśmy do decyzji Plastka. Albo nie - można zadać pytanie: jak oswoić dzikuna. Poprawna odpowiedź: dobrze karmić, najlepiej mokrym, przemawiać miłym tonem i delikatnie próbować głaskać w trakcie jedzenia, po "drodze" pozbawić męskości - generalnie dbać i czekać. Na co? Na moment kiedy dzikun (tutaj Plastuś) sam podejmie decyzję, że nie chce być kotem dzikim, chce być oswojony.  Tak się właśnie stało parę dni temu czemu cały czas nie mogę się nadziwić. Wyglądało to właśnie tak, że był moment w którym sam się zdecydował, podszedł, żeby go głaskać, przestał się oddalać na bezpieczną odległość. Tyle, że to nie miało być całkiem tak - nie dążyłam do oswojenia, szanowałam jego lęk przed człowiekiem choć wiedziałam, że człowiek jest mu potrzebny (żeby napełniał michę). Oswojenie wygląda bardzo ... sympatycznie. 

Najpierw były różne kocie pozy tuż przy moich nogach















no i ręka ludzka głaszcze,  przestała być groźna



Wydaje mi się, że i Burek powoli przekonuje się do człowieka. Tyle, że ten ma gdzieś dom. No cóż chyba można przyjaźnić się z cudzym kotem. Czyż nie?