czwartek, 28 marca 2013

Józia


W sierpniu 2009 r. córka biegnąc na przebieżkę do lasu zauważyła przy osiedlowym deptaku dwa kręcące się bez opieki bure kociaki. Kiedy wracała po przeszło dwóch godzinach kociaki nadal były, pytane osoby nie potrafiły wskazać właścicieli. Jako, że robiło się ciemno córka niewiele myśląc wzięła pod pachę i przyniosła do domu. Wiadomo było, że skądś się musiały tam wziąć. Jeszcze tego samego dnia powiesiliśmy ogłoszenia o znalezisku.
Znaleziska zostały nakarmione

Dostały do dyspozycji osobny apartament. I mogły szaleć do woli.

Bo to były ok. 4-5 miesięczne podrostki, którym w głowie była wyłącznie zabawa. Obie kotki.
Jola


i Józia


Mijały dni, a nikt się po kotki nie zgłaszał. Po dwóch tygodniach zaczęliśmy rozglądać się za domem dla Joli, bo Józię postanowiła wziąć córka idąc "na swoje". I do Joli uśmiechnęło się szczęście - znalazła dobry dom nieopodal. A kociaki czuły się u nas wspaniale. Było dużo  radości z obserwacji ich harców i zabaw, kupiły nawet mnie, osobę, która od zawsze twierdziła, że nie przepada za kociakami.
Czyż nie były słodkie?



I kiedy było już wszystko ustalone, umówiony termin sterylizacji (nie chciałam wydawać kotek bez zabiegu) zadzwonił telefon. Dzwoniło dziecko ok. 11-12 letnie, że to są ich kotki, że były na wakacjach, kotkami opiekowali się dziadkowie i że koniecznie mam koty oddać. Nie docierały tłumaczenia, że takie małe kocięta powinny mieć opiekę, jedzenie, nie powinny przebywać całą dobę poza domem i dlatego w tej chwili mają już nowe domy. Były dąsy, niezbyt grzeczne odzywki i dopiero w rozmowie z mamą sprawa została wyjaśniona. Mama przyjęła do wiadomości, że dziadkowie nie doglądali zwierzaków jak należy - przez trzy tygodnie nie zauważyli nieobecności kotów, więc koty w tej chwili mają po prostu nowe domy.





Kilka dni później kotki przeszły zabieg sterylizacji, przywiozłam obie do domu i postanowiłam z nimi spać, żeby doglądać biedne rekonwalescentki. Biedne? Rekonwalescentki? To była jedna z najgorszych nocy w życiu. Toż mało sobie łebków nie pourywały. Skakaniu, bieganiu, napadaniu na siebie nie było końca.  Jakoś nad ranem zamknęłam jedną do transportera licząc na to, że przysną. Nic z tych rzeczy. Lament był taki, że mało nie pobudziły rodziny śpiącej na piętrze, więc po kwadransie spasowałam i wypuściłam biedulę z jasyru.  Może dlatego tak szalały, że były dwie, a może dlatego, że zabieg robił specjalista - "Nadworny" czyli Maciek. Jak kto pyta o samopoczucie kotki po sterylizacji tylko się mogę półgębkiem uśmiechnąć. Jola niebawem poszła na swoje. Józia była z nami dłużej, zżyła się z kotami, szczególnie z Zawadą, z którym urządzała niezłe zabawy. 



Skandal! Wyrzucili do kosza całkiem dobrego kota!


Józia złodziejka


 Józia od niespełna roku mieszka z córkowymi teściami. Ma tam wspaniałe warunki, może wychodzić do ogrodu. O drugiej kotce też mam co i raz dobre wiadomości.


Komentarze

  • elzbieta.24 2013/03/20 10:00:42

    Dzięki za kolejny cudowny blog z Kotostanu.Jak na osobę nie przepadającą za kocimi maluchami spadło ich na Ciebie dosyć dużo.Filmik z Józią i moim faworytem Zawadą rozbawił mnie do łez - dobre diable było z tej koteczki.Najchętniej bym już wołała jeszcze,jeszcze ale jak widzę godzinę wprowadzania go przez Ciebie to jest mi wstyd egoizmu będę więc czekać cierpliwie.
  • karple 2013/03/20 13:52:51

    Cudne dziewczyny!!! Oglądając filmik z Zawadą uśmiałam się do łez- te zapasy kocie są rewelacyjne!!!
  • barba50 2013/03/20 14:49:11

    Z godziną to akurat tak wyszło ;) Nie bój żaby!
    Pewnie jeśli będę widzieć, że blog jest czytany tym chętniej będę zamieszczać nowe wpisy. W każdym razie postaram się :D
  • andy3458 2013/03/22 20:16:20

    Maluchy świetne. A na blog wchodzę za każdym razem kiedy jestem na Zakątku.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz