Zapomniałam o Alusiu. Była późna jesień 2008 r. Takie "coś"
zobaczyłyśmy z Alus59 (już wiadomo skąd się wziął nick ;) ) w Azylu w
Konstancinie przy okazji wyciągania kolejnej ślepinki (Maszeńki).
Kociak miał pół roku, wyglądał na 2-3 mce i był... hmm ładny inaczej.
A59 zobaczyła, zaniemówiła, a wieczorem zadzwoniła do mnie, że ona tego kota
bierze bez względu na jego zdrowie i rokowania /koty z karłowatością
przysadkową nie żyją długo/.
Jego widok mógł się przyśnić...
W następną sobotę Aluś opuścił Azyl i został zakwaterowany w lecznicy. Było wszystko - karłowatość, chora trzustka, wątroba, tarczyca, biegunka i na dodatek był grzyb. Zaglądałyśmy do Alusia w każdej wolnej chwili, w tym niezbyt ładnym futerku mieszkało wspaniałe serduszko - kochane i kochające. No miziak nad miziaki.
Aluś spędził jakiś czas więc w lecznicy dla dokonania wszystkich badań, podreperowania zdrowia, na okres bożonarodzeniowy przyjechał do mnie (do Oli jeszcze wtedy nie mógł pójść, Ola musiała swoje koty rezydentne i tymczasy poszczepić szczepionką przeciwgrzybiczą).
Nie muszę ukrywać, żeśmy się w Alusiu całą rodziną zakochali. Robił z nami co chciał:
Bawił się w zmywarce
wspinał się na roślinki
Pokochaliśmy tego łobuziaka. I kiedy pozarażał grzybem prawie całą rodzinę, a my wcale się na niego nie gniewaliśmy został od nas zabrany. Ale wcześniej bywały takie obrazki
z synem
spanie na mnie
u panka w objęciach z Guciem
z Gałeczką na łóżku
był okres bożonarodzeniowy
W końcu z bolącym sercem oddaliśmy go Oli. Szybko zaadoptował się do nowego miejsca, poznał koty, pokochał Pańcię, uznał, że jest jej najdroższym kotem więc musi zajmować wszystkie jej myśli i czyny. Stał się takim trochę namolnym koteczkiem (zdarza się, że A59 opędza się od niego jak od uprzykrzonej muchy, ale ja jej nie wierzę, że mogłaby wprowadzić w czyn to co wtedy mówi).
Jak widać Aluś stał się pięknym kotem. Wyszedł z większości chorób. Po karłowatości nie pozostał nawet ślad. W Azylu ważył 60 dkg, teraz jego wielkość nie odbiega od średniej. Siedzi w nim herpes, miewa nawroty KK, zapada na górne drogi oddechowe, ale ponoć ten kot miał mieć bardzo krótkie życie. Chce żyć, więc żyje.
Zdarzało się, że wpadał do nas w odwiedziny i wtedy pokazywał, że bardzo odpowiada mu moja kuchnia. Degustował ciasto łażąc po stole
Aluś jest dowodem na to co może zdziałać troska i miłość. Kolejny kot łąbądek z brzydkiego kaczątka :D
Kociak miał pół roku, wyglądał na 2-3 mce i był... hmm ładny inaczej.
A59 zobaczyła, zaniemówiła, a wieczorem zadzwoniła do mnie, że ona tego kota
bierze bez względu na jego zdrowie i rokowania /koty z karłowatością
przysadkową nie żyją długo/.
Jego widok mógł się przyśnić...
W następną sobotę Aluś opuścił Azyl i został zakwaterowany w lecznicy. Było wszystko - karłowatość, chora trzustka, wątroba, tarczyca, biegunka i na dodatek był grzyb. Zaglądałyśmy do Alusia w każdej wolnej chwili, w tym niezbyt ładnym futerku mieszkało wspaniałe serduszko - kochane i kochające. No miziak nad miziaki.
Aluś spędził jakiś czas więc w lecznicy dla dokonania wszystkich badań, podreperowania zdrowia, na okres bożonarodzeniowy przyjechał do mnie (do Oli jeszcze wtedy nie mógł pójść, Ola musiała swoje koty rezydentne i tymczasy poszczepić szczepionką przeciwgrzybiczą).
Nie muszę ukrywać, żeśmy się w Alusiu całą rodziną zakochali. Robił z nami co chciał:
Bawił się w zmywarce
wspinał się na roślinki
Pokochaliśmy tego łobuziaka. I kiedy pozarażał grzybem prawie całą rodzinę, a my wcale się na niego nie gniewaliśmy został od nas zabrany. Ale wcześniej bywały takie obrazki
z synem
spanie na mnie
u panka w objęciach z Guciem
z Gałeczką na łóżku
był okres bożonarodzeniowy
W końcu z bolącym sercem oddaliśmy go Oli. Szybko zaadoptował się do nowego miejsca, poznał koty, pokochał Pańcię, uznał, że jest jej najdroższym kotem więc musi zajmować wszystkie jej myśli i czyny. Stał się takim trochę namolnym koteczkiem (zdarza się, że A59 opędza się od niego jak od uprzykrzonej muchy, ale ja jej nie wierzę, że mogłaby wprowadzić w czyn to co wtedy mówi).
Jak widać Aluś stał się pięknym kotem. Wyszedł z większości chorób. Po karłowatości nie pozostał nawet ślad. W Azylu ważył 60 dkg, teraz jego wielkość nie odbiega od średniej. Siedzi w nim herpes, miewa nawroty KK, zapada na górne drogi oddechowe, ale ponoć ten kot miał mieć bardzo krótkie życie. Chce żyć, więc żyje.
Zdarzało się, że wpadał do nas w odwiedziny i wtedy pokazywał, że bardzo odpowiada mu moja kuchnia. Degustował ciasto łażąc po stole
Aluś jest dowodem na to co może zdziałać troska i miłość. Kolejny kot łąbądek z brzydkiego kaczątka :D
Komentarze
-
wiesia.and.company 2013/03/24 16:19:33
Ogromnie się wzruszyłam czytając i oglądając. Taki chudziaczek, nieboraczek. Jak dzielnie maszerował na tych swoich kruchutkich nożynkach. Całkiem rezolutny! I radził sobie doskonale z kocimi domownikami, a to wtulony w Gucia, a to w Gałeczkę. Jakby potrzebował ciepła innych, bo to jego przetrzebione grzybicą futereczko chyba niewiele ochrony dawało. Jak to dobrze, że trafił do Was, dziewczyny, czy może na Was. Cieszę się.
I tak się ucieszyłam widząc go dużego, zaradnego, wcinającego ciasto z talerzyka! Dusza rośnie! Ależ mu dobrze u dobrych ludzi! Przy okazji: pozdrowionka dla Alus59!
-
alus59 2013/03/24 18:59:20
Witam się na blogu Basi :)
-
noirdesir2 2013/03/25 09:48:20
miłość, dobre chęci, troska czynią cuda :)
-
elzbieta.24 2013/03/25 11:15:19
Jeszcze jedno potwierdzenie że miłość i opieka potrafią zdziałać cuda w przypadku zwierzaka bo niestety z ludźmi bywa bardzo różnie.Barbo kolejna kocia historia wyciskająca łzy.Gdyby nie Wy ten maluch nie wyrósł by na takiego cudnego kocura.
-
alus59 2013/03/25 18:42:38
Kilka słów o bohaterze tego wpisu Basi :) Aluś generalnie ma się bardzo dobrze, o czym świadczy chociażby waga kocia: 4,75 kg :).
Niestety 3 - 4 razy do roku ma nawroty kk, które czasami kończą się stanem zapalnym oskrzeli :( Tak jest właśnie teraz .... Jednak stan chorobowy, nie ma wpływu na ADHD Alusia :) Kocio szaleje okropnie, szczególnie około godziny 6 rano ....
-
wiesia.and.company 2013/03/25 19:56:01
Malutki szaleniec :-) Jak rozrabia, to znaczy że nieźle się czuje. :-) A z tymi wirusami to niestety tak jest, że rezydują i lubią się przypominać. Miluś ma kłopoty z zatokami, czasem lepiej a czasem gorzej. Ale też ma ADHD, och jak lubi zamęczać wymuszaniem pieszczot.
Ale jak nie dopieszczać słodziaków? Ręka sama się wyciąga :-)
-
alus59 2013/03/25 22:50:12
Wiesiu - jaki on malutki? Toż to wielki kot, prawie 5 kilosów :) Tylko z malutkim rozumkiem on ci jest, ale i tak kocham go straszliwie :) :)
-
olinka20 2013/03/26 11:11:09
Wzruszajaca historia, az mi sie oczy zaszkliły.
Wspaniała robota i Twoja Barbo, i Twoich kótów i oczywiscie Alus. Pozdrawiam!