Po jej cudownym odnalezieniu kupiłam smyczkę i szelki, ale to nie był dobry pomysł. To jest ślepy kot, nie da się prowadzić na smyczy, nie mówiąc o samym założeniu szelek. Nie sprawdzi się również zastosowanie takiego "pastucha" którego dostałam od Wiesi (zakotwiczonej 20 m. linki) choćby z tego powodu, że lina gruba i ciężka. Jedyne co przychodzi mi do głowy to wyjścia pod kontrolą, a jako zabezpieczenie obróżka z adresówką (numerem telefonu). Choć jestem zdecydowaną przeciwniczką obróżek w tym przypadku to jedno co w jakimś (niewielkim!) stopniu może ułatwić jej odnalezienie gdyby tfu! tfu! sytuacja z lata ub. roku się powtórzyła. Czy ktoś ma jakieś pomysły? Wszystkie podpowiedzi mile widziane:)
Edit: Gałcia dostała obróżkę
i o dziwo w ogóle nie zareagowała na to nowe "ubranko".
| | | | | | | | | | |
|
|
|
A może woliera w ogrodzie?
OdpowiedzUsuńWoliera nie jest przewidziana w planach. Z różnych względów. Tutaj akurat nie mam decydującego głosu, poza tym wolałabym zabezpieczyć Gałkę bez inwestycji co do której nie do końca jestem przekonana. Bo to też klatka tyle, że złota :>
OdpowiedzUsuńbardzo sliczna Galeczka:* - mowie to ja Niutaki:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że Gałeczka będzie się trzymała swojego terenu i swojego stada.Amigo tylko raz poszedł przez ogrodzenie,znalazłam go następnego dnia ulicę dalej ukrytego pod mostkiem nad rowem melioracyjnym i od tamtej pory wypuszczany na ogród nigdy już się nie zawieruszył.Gałeczka swoje przeżyła i zapamiętała.Dobrze że zaczęła wychodzić bo to oznacza że nie został w niej żaden lęk po zeszłorocznej przygodzie.Będzie pięknie wyglądała na zielonym trawniku grzejąc się na słoneczku albo polując na robaczki.Gałeczko jesteś super dzielną koteczką.
OdpowiedzUsuńTen typ adresownika niestety ma tendencję do odkręcania się ,moja psica do czasu zaczipowania zgubiła dwa.
elzbieta24
Taaaak, też nie mam pomysłu na przystopowanie Gałczynych zapędów do wycieczek. Ale może jej pozwolić na kontrolowane (ludzkim towarzystwem) wypady do ogrodu. Może rzeczywiście, tak jak pisze elzbieta24 :-) będzie się trzymała swojego terenu i kocich domowników - dlatego tak pilnie obwąchuje wszystko. To jedno oko, węch i słuch są jej przewodnikami. I na pewno obecność "własnych" kotów stwarza dla niej wrażenie bezpiecznego domowego terenu. I co do tego adresownika - mój identyczny też się nie sprawdził. Odkręcił się i moja Kiciusia biegała po lesie bez zasadniczej części z moimi namiarami. Może takie zapinane serduszko? Lekkie jest. W sumie - to, że bez oka i niezbyt dobrze widząca, ale przecież zachowuje się rozsądnie, jak wszystkie Twoje koty. Dopiero teraz nabrała śmiałości, czyli czuje się teraz pewniej a przyzwyczajała się długo. Da radę chodzić na wycieczki i wrócić. Jak inni domownicy. :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie chciałam napisać to, o czym wspomina Wiesia - te adresówki łatwo można zgubić. Ja piszę markerem nr telefonu na obroży.
UsuńEwa
Wiesz, że jestem zdecydowana przeciwniczka puszczania kotów luzem;) no tak mam i już, więc pewnie nic mądrego nie podpowiem. Gdybym miała taki teren jak Ty, na pewno byłaby tam ogromna woliera, kosztem czegokolwiek. Nie potrafiłabym wyjść z domu(w sensie poza teren) nie wiedząc co robią koty.
OdpowiedzUsuńMając Teofila kilka razy na wsi, i tak umierałam ze strachu i niepokoju kiedy ten się szwendał po okolicy. Mimo, że okolica dość odludna i dzika, i właściwie nie miał po co się jakoś szczególnie oddalać, dokoła las, mokradła i chaszcze, ale gdzieś znikał. Wspomnę, że mój Miś w ogóle nie potrafił na niczym innym się skupić, tylko chodził i szukał kota:D
A jak wlazł na drzewo(kot nie Miś)i darł się o pomoc, to Miś mało na zawał nie zszedłbył.
I oczywiście ja miałam awanturę.
Asiu bardzo dobrze znam Twoje zdanie na temat kotów wychodzących. Tylko mnie nie chodzi o to czy mam koty wypuszczać czy nie. Tego się w tej chwili nie da odwrócić. Od prawie 11 lat, czyli odkąd są w domu koty były wychodzące. To były czasy bezinternetowe, Ksika była naszym pierwszym kotem i wydawało nam się, że tak trzeba, a może tylko można. Potem dochodziły koty z "ulicy" i dalej (w naszych warunkach - ogród prawie 200 m kw., osiedle z dala od ulic, w otulinie lasów chojnowskich) nie chcieliśmy zmieniać ich nawyków. Do tej pory wszystkie wracają. Choć oczywiście mam świadomość, że coś może im się przydarzyć. Wiem, że gdyby coś się stało będę płakać, ale zmieniać tego nie chcę i nie mogę. Jedynie z Gałką jest zupełnie inna sprawa.
OdpowiedzUsuńOgród oczywiście prawie 2000 m kw. :D
UsuńJakimś rozwiązaniem mogłoby być zamontowanie do obróżki mikronadajnika. Co prawda nie ograniczy to zapędów Gałeczki do spacerów, ale gdyby się gdzieś zawieruszyła, wtedy łatwo można byłoby ją namierzyć.Takie mikronadajniki są niewielkich rozmiarów i z łatwością można przypiąć do obróżki. Jedynym minusem jest zasięg - maks. do 100 metrów i cena ok. 300-400 zł.
OdpowiedzUsuńSorki. Zapomniałem podpisać komentarz dot. mikronadajnika. Oczywiście
OdpowiedzUsuńAndy3458
OdpowiedzUsuń