niedziela, 4 stycznia 2015

Wbrew tytułowi bloga dzisiejszy wpis o Barbie

Najpierw małe wyjaśnienie dlaczego nie pisałam aż półtora roku. Już wtedy wiedziałam, że z moim zdrowiem jest coś nie tak. Od roku przyjmowałam leki na RZS (reumatoidalne zapalenie stawów), w tym sterydy, ale poprawa była nieznaczna, bólowi stawów towarzyszyły inne dolegliwości, które trudno było "przypiąć" do RZS. Traciłam wagę, źle spałam, drętwiały mi nogi, szczególnie w nocy, bolało gardło, kark bolący przy każdym ruchu głowy, denerwowały mnie dźwięki, źle znosiłam zapachy, miałam problemy  z koncentracją, czułam ciągłe zmęczenie. Lekarka zaczęła zlecać coraz więcej różnych badań, w tym badanie na boreliozę. Wyszło dodatnie, ale to nie znaczyło, że zacznie się zaraz leczenie. Po pierwsze dla zakaźników z  NFZ nie ma jednostki chorobowej przewlekła borelioza (ja ją mogę mieć ładnych kilka, kilkanaście lat, ale ujawniła się akurat wtedy), diagnozowanie jest bardzo trudne, większość badań często daje zafałszowane wyniki i na dobrą sprawę chorzy muszą sami postawić sobie diagnozę, robiąc kolejne badania i płacąc za nie spore pieniądze, a potem szukać metody i lekarza, żeby podjąć leczenie. Wynik najbardziej wiarygodnego badania wyszedł mi mocno pozytywny, prawie rekordowy, wiadomo więc było, że leczenie będzie nieuniknione i bardzo obciążające organizm. Metoda ILADS zakłada podawanie kilku antybiotyków naraz, dietę bez mąki, drożdży i cukru. Zaczęłam leczenie u dra K. Wytrzymałam trzy miesiące, po których żołądek odmówił mi posłuszeństwa, a że dodatkowo lekarz był mało komunikatywny, ograniczając się do wypisywania kolejnych recept i oglądania języka (czy pacjent nie nabawił się grzybicy) więcej do niego nie poszłam. Równocześnie czytałam różne fora, szukałam innych metod, innych lekarzy. Najbardziej przemówiła do mnie metoda pulsacyjna, czyli też antybiotyk o przedłużonym działaniu , ale podawany w tzw. pulsach przez dwa kolejne dni tygodnia . Cykl wyjścia bakterii borelii do krwiobiegu to 3 tygodnie, więc jest duża szansa, że podawany w pulsach antybiotyk zniszczy bakterie. Odpowiedzią na wybicie bakterii są tzw. herxy czyli dolegliwości bardzo podobne do objawów choroby, o różnym nasileniu i długości trwania. Aaa - lekarz, dr M. jest Arabem, od lat mieszkającym w Polsce, tutaj kończył studia, ma II specjalizację. Ma dużą wiedzę, tłumaczy cierpliwie, odpowiada na każde pytanie, bada pacjenta.  Miałam chwile załamania, wręcz chciałam zrezygnować z leczenia, tak dolegliwe były bóle. W tej chwili jestem chyba w ostatnim stadium leczenia. Leki mam jeszcze na 3 tygodnie, potem wizyta podsumowująca  kurację. Aha żeby nie było - wróciłam do reumatologa, bo prawdopodobnie współistnieje choroba reumatoidalna, którą można leczyć równolegle z boreliozą. Mijają więc bóle stawów, inne też zanikają, idzie ku dobremu. Jedynym powikłaniem jest gammopatia monoklonalna (rozrost komórek plazmocytarnych), której póki co nie trzeba leczyć, trzeba monitorować jej poziom.
Czy z boreliozy można się wyleczyć nie wiem. Niektórzy twierdzą, że możliwe jest jedynie zaleczenie. Rzeczywiście część pacjentów po różnym czasie wraca, wracają objawy. Zobaczymy. Teraz jest dobrze. I oby jak najdłużej.

Koty, bo o nich jest przecież blog mają się dobrze. Jesteśmy w komplecie, Plastek i Rudalon zaglądają często do domu. Pod domem rezyduje bury Buratino.
O kotach niebawem.

7 komentarzy:

  1. Rzadko tu zaglądam, bo albo nie mam czasu, albo nie pamiętam. Spojrzałam na wpisy - poprzedni z 2013??? Niemożliwe! No ale zaczęłam czytać i zrozumiałam że możliwe.

    Basiu, placki ziemniaczane, którymi chwaliłaś się na forum, to najlepszy test na zdrowienie (czy zdrownięcie?). Jak człowiek jest baaaardzo chory, to do wszystkiego musi się zmuszać, a jak zaczyna coś robić z głębokiej wewnętrznej chęci robienia (patrz placki) to znak, że już nie tylko wychodzi z dołka, ale że przełazi przez krawędź tego dołka i sunie przed siebie. Czego Ci najszczerzej życzę, bo Ty (zdrowa Ty!) jesteś niezbędna Rodzinie, Wnusiom, Kociastym i nam, niegodnym Forumowiczom. Czyli jesteś niezbędna Światu jako takiemu.

    A co do pełnego wyleczenia - mój wet homeopata, podpytany kiedyś o boreliozę, odparł, że się bardzo ładnie leczy lekiem homeopatycznym.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i proszę... zajrzałam na blog (zobaczyłam link pod Twoim wpisem na Zakątku). Basiu, fajnie, że ruszył Twój blog. I wcale nie oczekuję, że codziennie będziesz coś publikować, mnie (z moją ruchliwością, hahahaha) wystarczy coś na jakiś czas, i ze zdjęciami i z opisami. I cieszę się, że opisałaś swoje zmagania, bo to takie skomasowane informacje na temat boreliozy i objawów. No i doświadczenia z lekarzami. O rany... plazmocytarne.... to cholerstwo u Grosieńki też się leczyło antybiotykami na przemian ze sterydami (sterydy jak w RZSie). Basiu, dobrze że to ostatnia faza - i mam nadzieję, że na długi czas). I sobie przeczytałam wpis pi.asi - no... placki ziemniaczane i apetyt na coś, to faktycznie raczej oznaka powrotu do zdrowszego życia. :-) I tak trzymać! Mocno Cię ściskam! Wiesia

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu, ja też Ci kibicuję! malpa-w-czerwonym1

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale jest czytać Cię znowu,nawet jeżeli to będzie raz na rok.Pomimo wrodzonego pesymizmu wierzę że wszystko z Twoim zdrowiem będzie dobrze.Moc uścisków.Elżbieta24

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu, cieszę się, że znów piszesz. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Wracaj do zdrowia. Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie dziękuję za miłe słowa i życzenia. Obiecuję uaktywnić się i częściej coś skrobnąć.
    A dzisiaj przyjechał do nas Jasiek, jutro pewnie zajrzy córa z Rysiem. Można rzec, że żyję wnukami ;) Trzeci Budrys urodzi się za niespełna miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Baaaaaaardzo się ciszę, że blog znowu działa :) Buziaczki od Alusia :)

    OdpowiedzUsuń